Co oznacza być katolikiem, człowiekiem wierzącym, chrześcijaninem? To pytanie jest retoryczne, ponieważ oznacza jasne przywiązanie przede wszystkim do Dekalogu, Ewangelii i wartości, które te zasady wnoszą do życia społecznego. Wiara w Boga nie pozostawia wiele przestrzeni do interpretacji, a postępowanie i postawy ludzi wierzących powinny być wyrazem tego, w co wierzą. Niestety, szczególnie w Polsce, tworzy się fałszywy standard, który kojarzy wiarę chrześcijańską, katolicyzm, z zacofaniem i uwstecznieniem.
Dawniej z premedytacją robili to komuniści, którzy nie mogąc zwyciężyć wspólnoty chrześcijańskiej, starali się ją ośmieszyć. Sami stali się z czasem śmieszni, nieżyciowi, a przede wszystkim poglądowo nonsensowni. To właśnie ich ideologia, oparta na walce klas, okazała się głupia i nieżyciowa. Co więcej, to właśnie ta chora ideologia, odcinająca się od Boga, leżała u podstaw zbrodni ludobójstwa w XX wieku. Karol Marks w swojej koncepcji świata przede wszystkim przeciwstawił ludzi przeciw sobie. Ta chora marksistowska ideologia trwa w umysłach ludzi do dzisiaj, co więcej, zdaje się dominować współczesne europejskie "elity". Nie odeszła także z Polski.
Jesteśmy krajem, gdzie zdecydowana większość społeczeństwa deklaruje, że jest katolikami, jednak wielu z tychże katolików, zgodnie z współczesnym trendem, oddziela swoje życie od wiary w Boga, bojąc się krytyki i ostracyzmu środowiska, w którym się otaczają.
"Wiarę zostaw w domu, jej miejsce jest w kościele",
"Wiara wiarą, a życie życiem",
"Kogo interesuje Twoja wiara, światopogląd?"
Niestety, stajemy się ofiarami takiej retoryki.
W tym miejscu powinniśmy postawić sobie pytanie – Czy mamy dwa sumienia, jedno na potrzeby wiary, a drugie na pokaz dla środowiska, w którym żyjemy ?
W wielu miejscach na świecie ludzie bez najmniejszego wstydu i zażenowania przyznają się do swojej wiary w Boga, Jezusa. Spacerując czasami ulicami Londynu, niemalże za każdym razem spotykam ludzi deklarujących przywiązanie do Boga, do Jezusa. Nic nie sprzedają, rzadko rozdają jakieś broszurki, wizytówki, zaproszenia do wspólnej modlitwy. Zawsze trzymają jakiś transparent: "Jezus jest Panem", "Wierz w Jezusa, a Twoja dusza będzie zbawiona", "Odwróć się od grzechu, podążaj za Jezusem". W niektórych dzielnicach, w ich centrach handlowych, na ulicach można spotkać całe grupy ludzi śpiewających psalmy czy czytających Ewangelię, często ludzi o odmiennym od naszego kolorze skóry. Nie ma żadnego wstydu, zażenowania, najwyżej niechętne spojrzenia wyznawców Mahometa. Ludzie zatrzymują się, słuchają, w jakiś sposób uczestniczą w tej ewangelizacji. Widzą, że nikt się nie wstydzi, nie ukrywa. Oczywiście, w społeczeństwie zdominowanym przez osoby kulturowo obce – mam na myśli wyznawców Islamu – afiszowanie się ze swoim chrześcijaństwem może nieść pewne ryzyko, i tak faktycznie jest, ale to bardziej gdzieś w uliczkach, niektórych dzielnicach, parkach, w tzw. strefach "no-go", gdzie policja i władze zalecają nie chodzić.
Wielu jest takich, którzy chcieliby wiarę schować, ukryć, sprowadzić tylko do kościoła i miejsc kultu. Niestety, Wielka Brytania zmierza również w tym złym kierunku.
Rząd Wielkiej Brytanii wprowadził przepisy o zakazie milczącej modlitwy w tzw. strefach buforowych otaczających placówki aborcyjne. Ofiarą tych represji stała się dwukrotnie aresztowana za milczącą modlitwę Isabel Vaughan-Spruce.
Dwukrotnie aresztowana Brytyjka odwołała się do sądu za bezprawne aresztowanie, naruszające jej prawa i godność, i otrzyma należne jej odszkodowanie. Przepisy o milczącej modlitwie, można powiedzieć "myślozbrodni", jednak wprowadzono. Co prawda dotyczą one tylko określonych miejsc, ale jest to tylko metoda małych kroków. Przykładem jest Kanada, gdzie już od wielu lat działalność "pro-life" skutkuje więzieniem. Wolność religijna, wolność słowa i niestety wolność myśli są zagrożone w Europie i sporej części świata.
Rządy walczą z Kościołem, a Kościół to my. Więc odpowiedzcie sobie sami – z kim one walczą?
Na naszym polskim podwórku była już batalia o krzyże, aborcję, teraz trwa batalia o religię w szkołach. Niby tylko ograniczenie, ale oni są konsekwentni – to tylko mały kroczek!
Wolność religijna jako podstawowe prawo człowieka – prawo do wolności wyznania i sumienia – powinna być w każdym kraju szanowana, przestrzegana i chroniona przez państwo. Niestety, tak nie jest. W wielu krajach ta wolność jest łamana, a prym wiodą w tym albo lewicowo-liberalne środowiska, albo totalitarne dyktatury. Czasami wydaje się, że całkiem cywilizowane i wysoko rozwinięte demokracje nie mają z tym nic wspólnego – nic bardziej mylnego.
Przykładem może być tutaj Kanada, w której chrześcijanie są dyskryminowani na poziomie moralnym i prawnym. Są np. zmuszani do zachowań niezgodnych z sumieniem. Lekarz odmawiający przeprowadzenia eutanazji z powodów światopoglądowych może trafić do więzienia. Za poglądy nieakceptujące związków tej samej płci zwalnia się z pracy. Przykłady można by mnożyć. Najbardziej drastyczne są wyroki więzienia za działalność pro-life. Kanadyjski kodeks karny przewiduje za taką działalność nawet 10 lat. Pomimo tego wszystkiego, w wielokulturowych i bardzo różnorodnych społeczeństwach, takich jak Wielka Brytania, ludzie prawdziwie wierzący w Boga jednak się nie boją, nie wstydzą narażenia na śmieszność czy zarzut zacofania. Wychodzą z odwagą i dumą w swojej misji ewangelizacji na ulicę, wśród tysięcy ludzi, i nie wstydzą się Jezusa.
Janusz Jabłoński